7 KOMENTARZY= NEXT!
Z głębokiego snu, wyrwał mnie nadzwyczajny hałas. Leniwie przeciągnęłam się i otworzyłam ociężałe powieki. Obok siebie, ujrzałam tłum ludzi pchających się do wyjścia. Jasna cholera! Już wylądowaliśmy. Jakim cudem tego nie zauważyłam? Szybko poderwałam się z siedzenia i ruszyłam za zbiorowiskiem . Oczywiście, nie obyło się bez przepychanek i zbędnych oszczerstw. Powtarzałam sobie w myślach, że zaraz wyjdę na świeże powietrze i skończy się ten cały ambaras. Na szczęście, okazało się, że miałam rację. W miarę prędko wyszłam z samolotu i podbiegłam do znudzonych wariatek.
- No wreszcie! - jęknęła Nessa. - Ileż można na ciebie czekać.
- Nie moja wina, że był straszny tłok! - broniłam się.
- Ok... już przestańcie! - wtrąciła się Raini, widząc minę Van. - Zamówiłam Taxi, powinna tu być za jakieś pięć minut, więc ogarnijcie się.
Cicho zaśmiałam się pod nosem. Po raz pierwszy to właśnie moja przyjaciółka zażegnała spór. Dotychczas rolę "Aniołka Charilego" pełniłam ja. Fajne uczucie, gdy ktoś przejmuje fuchę - pomyślałam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z leginsów.
- Dobrze wyglądasz - skomentowały obie, nawet na mnie nie patrząc.
- Dziękuję - szepnęłam ze zgrozą. Kiedy to głupie auto przyjedzie? Nie musiałam długo czekać. Kierowca podjechał już po kilu minutach bezczynności. Bez najmniejszego pospiechu wsadziłyśmy walizki do bagażnika i zajęłyśmy miejsca w samochodzie. Było duszno i gorąco, lecz mimo to nikt nie włączył klimatyzacji. W takich warunkach dojechałyśmy pod wynajęty dom.
Ot, zwykłe lokum, dość ładnie urządzone i przestronne wewnątrz. Mimo tego wpadłyśmy do niego jak szalone, delektując się zapachem nowości i... wolności! Każda od razu zajęła sobie pokój. Raini i
- No wreszcie! - jęknęła Nessa. - Ileż można na ciebie czekać.
- Nie moja wina, że był straszny tłok! - broniłam się.
- Ok... już przestańcie! - wtrąciła się Raini, widząc minę Van. - Zamówiłam Taxi, powinna tu być za jakieś pięć minut, więc ogarnijcie się.
Cicho zaśmiałam się pod nosem. Po raz pierwszy to właśnie moja przyjaciółka zażegnała spór. Dotychczas rolę "Aniołka Charilego" pełniłam ja. Fajne uczucie, gdy ktoś przejmuje fuchę - pomyślałam i strzepnęłam niewidzialny pyłek z leginsów.
- Dobrze wyglądasz - skomentowały obie, nawet na mnie nie patrząc.
- Dziękuję - szepnęłam ze zgrozą. Kiedy to głupie auto przyjedzie? Nie musiałam długo czekać. Kierowca podjechał już po kilu minutach bezczynności. Bez najmniejszego pospiechu wsadziłyśmy walizki do bagażnika i zajęłyśmy miejsca w samochodzie. Było duszno i gorąco, lecz mimo to nikt nie włączył klimatyzacji. W takich warunkach dojechałyśmy pod wynajęty dom.
Ot, zwykłe lokum, dość ładnie urządzone i przestronne wewnątrz. Mimo tego wpadłyśmy do niego jak szalone, delektując się zapachem nowości i... wolności! Każda od razu zajęła sobie pokój. Raini i
Nessa wybrały te, które miały największą liczbę mebli, w których mogły poupychać swoje ciuchy. Ja, gustowałam w małych i przytulnych wnętrzach, albowiem wierzyłam, że w nich kryje się wiele pozytywnej energii. A ta będzie mi bardzo potrzebna, zwłaszcza w nowym roku szkolnym. Tja, no właśnie. Na samo wspomnienie słowa "szkoła" chciało mi się wymiotować. Nienawidziłam zaczynać od zera. Nowi ludzie, nowa klasa, nowi nauczyciele. Przystosowanie się do stołówkowego jedzenia oraz przezwiska "kujon" i tego, że nikt cię nie polubi., nigdy nie znajdziesz przyjaciół. Ugh... miałam ochotę ukatrupić dziewczyny za zgotowanie mi tego piekła. W Marino High School dało się wytrzymać. Może nie było idealnie, ale ludzie przyzwyczaili się do tego, że jestem dziwolągiem i nie wchodzili mi w drogę. Zwyczajnie uznali, że nie jestem warta ich uwagi. A tutaj... jestem "nowa", więc będą mnie poddawać różnym testom na fajność, a gdy już skończą i przekonają się, że jestem idiotką, rzucą w kąt jak szmatę, z której można mieć bekę, Ze złości, zgniotłam kartkę z tekstem poprawionej piosenki.
- Lau, też już nie możesz doczekać się pierwszego dnia w Talent Ever School? Czuję, że będziemy się świetnie bawić. Na jakie zajęcia dodatkowe się zapiszesz? Mnie interesuje gra na perkusji, ale też taniec i śpiew - także mam dylemat. A może dam sobie spokój? W pierwszym semestrze wolę załatwić formalności i przyłączyć się od jednej z szkolnych grup. Chociaż... no sama nie wiem. Co sądzisz? - spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami. Jak mogła cieszyć się z końca wakacji? No tak, to cała Raini. Dla niej podjęcie nauki w innej placówce oznaczało wybicie się z czystą kartą. Nie musiała podporządkowywać się żadnej pustej lalce ani innym członkom elity. W L.A nikt jej nie znał, nie wiedział z jakim zmaga się problemem, jaki ciężar ciąży na jej barkach. Ona chciała się dobrze pokazać, zaprezentować swoją osobę z jak najlepszej strony.
- Nie mam pojęcia - rozłożyłam ręce z akcie bezradności, - To twoja decyzja, zrobisz jak zechcesz.
- Oj... a coś ty taka nie w humorze? Powinnaś się śmiać z tego, że dostałyśmy taką szansę od losu! A nie mścić się na całym świecie, pesymistko. - odburknęła, wyraźnie wściekła. Tylko głośno westchnęłam, patrząc w bały jak śnieg sufit. Nie miałam zamiaru udawać radosnej, dlatego, że opuściliśmy Miami, Tęskniłam za wiecznym latem i ciepłymi promykami słońca, budzącymi mnie co dnia.
- Ja myślę obiektywnie Raini. Nie marzę o popularności, czy jakimkolwiek miejscu wśród tych co mają kasę i szastają nie na prawo i lewo.
- Skoro tak... - wzruszyła ramionami, podnosząc się z mojego łóżka. - A niedawno pewna mądra dziewczyna mówiła, że jeśli kogoś nie znamy, to nie powinniśmy oceniać. - cytując moje słowa, wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Przewróciłam teatralnie oczami. Trafiła w mój czuły punkt. Czasami żałuję, że nie potrafię ugryźć się w język i zostawić pewne sprawy w świętym spokoju.
*1 września, 9:00*
Budzik swoim głośnym "Dryń dryń" wybudził mnie z dwugodzinnego snu. Praktycznie nie spałam całą noc. Zastanawiałam się nad słowami przyjaciółki. Czy to właśnie przez moją obojętność byłam nielubiana? Bo nie przywiązywałam wagi do tego jak się zachowywałam czy ubierałam? To przecież niedorzeczne. Nie można kogoś dyskryminować przez bycie w pełni sobą! Moim zdaniem przyjaciele powinni akceptować drugą osobę, za to jaka jest wewnątrz, a nie poprzez to, co powierzchowne. A może... chodziło jej o to, że wytwarzam wokół siebie jakąś niewidzialną powłokę, komorę chroniącą mnie przed ludźmi? Nie, nie, nie!
Bijąc się z myślami, zeszłam na dół. W kuchni krzątała się Van, a przy stole siedziała zaspana Raini. Przed nią stał talerz pełen grzanek z bitą śmietaną i Nutellą. Ucieszona tak nad zwyczaj smacznym śniadaniem, nie czekając na reakcję siostry z apetytem zaczęłam pałaszować. Wpychałam do buzi coraz to więcej pysznych kanapek, pozostawiając jedynie okruszki na talerzu. Śpiący obok szop pracz niczego nie zauważył, a zajęta sprzątaniem Nessa, była zbyt pochłonięta aktualnym zajęciem. Zadowolona z tak miłego początku dnia, chichocząc pod nosem udałam się z powrotem na górę, aby wyszykować się w coś odpowiedniego na tę okazję. Długo nie przebierałam w ubraniach. Wybrałam klasyczny strój z tamtego roku - białą koszulkę i czarną spódniczkę przed kolana, choć zrobiła się ona odrobinę za krótka. Później zrobiłam lekki makijaż, wiedząc, że nikt nie wypuści mnie z domu bez niego. Na sam koniec ogarnęłam jeszcze włosy, upinają je w wysoki kok. Gotowe! Miałam już opuścić łazienkę i zrobić miejsce Raini, jednak na krótką chwilę przystanęłam przed lustrem. Efekt był całkiem niezły. W gruncie rzeczy, zaczynałam się nawet sobie podobać. Oczywiście nigdy nie będę jak te ślicznotki z magazynów dla nastolatek, ale przynajmniej zaakceptuję siebie taką jaką jestem. Uśmiechnęłam się. Będę silna i niezależna. Może ludzie będą mną pomiatać i gardzić, ale wtedy całkowicie ich zignoruję! Pokażę, kto jest górą. Z tą myślą, zeszłam na dół, gotowa jak nigdy, na rozpoczęcie roku szkolnego.
***
Znowu Was zawodzę, ptysie! :/ Nie podoba mi się to, że rozdział dodaje prawie po dwóch miesiącach, mimo tego że mam ferie.
Ale nie tylko o to chodzi.... raczej przeraża mnie fakt, że pisze coraz bardziej beznadziejnie i nikt tego nie będzie czytał. W ogóle... nie mam weny. Na dodatek mam małego doła... :( i sprawy osobiste, nie pozwalające mi dokończyć solidnie pisania.
Saynora! ♥